czwartek, 16 lipca 2009

Kuala lala Lumpur.

Na zmianę nam się coś ostatnio przytrafia lepsza destynacja na zmianę z gorszą. Kuala Lumpur zaliczymy do gorszych bo to takie miasto jak...Warszawa. Dokładnie naszą stolicę mi przypomina, bo miasto niebrzydkie, ale niewiele w nim do oglądania. Malezja jako taka wogóle do polski podobna niech was nie zwiodą niektóre egzotyczne zdjęcia. Podobna, a powiedziałbym, że pod niektórymi względami nawet lepiej rozwinięta. Infrastrukturalnie bije nas na głowę dla przykładu! Wspominam teraz te wszystkie przestrogi typu - "dokąd wy jedziecie? Przecież tam ludzi jeszcze jedzą!" i tym podobne. Otóż rozczaruję was, siedzimy w tej europie i wydaje nam się, że mamy szczęście bo się do cywilizacji zaliczamy, a tu taka hucpa - Chińczyki i Malaje nas wyprzedzili!

Wracając do tematu, pierwszego dni trafiliśmy do Chinatown. Miało być Chinatown, a wyszło jak zwykle :) U nas to się nazywało Stadion, tutaj Chinatown. Ale tu chociaż dobrze zjedliśmy co prawdopodobnie byłoby niemożliwe na rodzimym Stadionie. Żal tylko, że tak mało bagażu możemy mieć ze sobą bo w "promocji" można było dostać ray-ban'y, Luis Vitton'y, Paule Smith's-e etc. i to wszystko za równowartość 15 PLN.






5 komentarzy:

  1. Napiszcie co by nas tam zdziwiło, chodzi mi o postęp w porównaniu z Europą. I co Mała takiego dobrego wcina?

    OdpowiedzUsuń
  2. Przeczytalam calego bloga i musze powiedziec ze jestescie niesamowici! Podziwiam Was i jestescie dla mnie istną inspiracją! Pozdrawiam :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Przepraszamy za chwile nieobecności ale tak sie złożyło że cały czas byliśmy w drodze (przez Borneo, a teraz jesteśmy na Filipinach). Hotele jakie mieliśmy okazje odwiedzić należały do najgorszych w jakich kiedykolwiek sie zatrzymalismy no i oczywiscie nie było co marzyć o internecie. Dzis jednak planujemy wszystko nadrobić.

    OdpowiedzUsuń
  4. Nawet nie wiesz jak na naszym rodzimym stadionie można pysznie zjeść ;)

    OdpowiedzUsuń