wtorek, 7 lipca 2009

Georgtown, Penang, Malaysia

Nie specjalnie ciekawe jest to miasto i nich nie zwiedzie was (tak jak nas) kilka podejrzanej jakości zachęt typu starówka wpisana na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Starówka jest stara i zapuszczona i co jakiś czas faktycznie ukaże się naszym oczom jakiś wątpliwej jakości budynek pomalowany w jaskrawe kolory plakatówkami. Na zdjęciach uwierzcie lepiej to wygląda niż w rzeczywistości. Samo miasto niezbyt ciekawe, kojarzy mi się to bardziej z jakimś "dworcem w Kutnie" z lat 90. Podobny syf z racji położenia tylko odmienny, ale poza tym ciężko się w nim doszukać egzotyki. A, że miał to być "kurort" to i owszem - nędza przeplata się z biznesem robiącym w jajo turystów. Ceny niczym w Polsce a może i drożej tylko standard nieco odstaje. Owszem, można zjeść na ulicy makaron z sosem sojowym za 2pln, ale gdy tylko najdzie człowieka ochota usiąść w miejscu gdzie talerz podają umyty :) to turystyczne triki typu orzeszki za 5 złotych, dodatkowa cena za miseczkę ryżu do sosu, serwis plus goverment tax czynią obiad droższym niż w przyzwoitej restauracji w Warszawie. Musimy się pewnie nauczyć jak z tym żyć i jak to omijać ale narazie to przecież nasze początki. Asertywność jak to u nas zwykle pojawia się po 30 minutach, a więc pozostaje tylko "kac" pozakupowy :)









Brak komentarzy:

Prześlij komentarz