Chiang Mai leży pomiędzy wzgórzami. W okolicznych górach do dziś mieszkają liczne tradycyjne plemiona. Postanowiliśmy wybrać się więc na 3 dniowy trek po okolicy. Kąpaliśmy się w wodospadach, mieszkaliśmy w prymitywnych chatkach w których prądu nie było w ogóle. Zresztą podobnie jak wody :) Naszą rezydencję z pierwszego wieczora można podejrzeć na zdjęciach. Odwiedzaliśmy wioski w których plemiona żyją prawie jak dawniej. Niesamowite tym bardziej bo nie było żadnej pokazówki dla turystów! Jedynie kilka stoisk z wodą, jakimiś pamiątkami i ...bimbrem z ryżu. Plemienni guru doszli do wniosku, że od korali lepiej sprzedaje się wódka, zamiast wyszywać więc torebki pędzą bimber w olbrzymich plastikowych beczkach, czyli metodą "prawie" tradycyjną :) Spływaliśmy rzekami, jeździliśmy po dżungli na słoniach, słowem - mimo niewygód - bawiliśmy się świetnie.
środa, 23 września 2009
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz