W chwili obecnej jesteśmy już w Bangokoku. Przygotowujemy się do wyjazdu na północ i do Laosu. Wizy już wyrobiliśmy i przy tej okazji kilka zdjęć Bangkoku "od kuchni" również pstryknęliśmy. Ambasada Laosu jest bowiem umiejscowiona poza centrum, my mieszkamy również poza centrum w dzielnicy Nonthaburi. W częściach najbardziej turystycznych jeszcze więc nie byliśmy z wyłączeniem wizyty w Wat Po, gdzie przez przypadek wysiadając z wodnego taxi się zapodzialiśmy.
A więc z czym kojarzy nam się Bangkok? Jako najpopularniejsze chyba azjatyckie miasto człowiek spodziewa się różnych fajerwerków, a co zobaczy jak przyjedzie? Typowe azjatyckie miasto. A co w tym dziwnego? Dziwne jest tylko to, że nikt tu słowa po angielsku nie potrafi, a wszystkie napisy są wyłącznie w kosmicznych Tajlandzkich znaczkach. Do tej pory gubiliśmy się tutaj przez dwa dni i mimo pierwszego obojętnego wrażenia coraz bardziej nam się tu podoba. No i jedzenie...nareszcie jakiś wybór bogatszy. W Malezji na ulicy każdy w garnku miał jedno danie, tu przy jednym stoisku potrafią wyczarować 20 i do tego wszystkie są jadalne! Wrócimy niebawem, a tymczasem pora na nas bo autobus do Chiang Mai odjeżdża.
Na pierwszym zdjęciu pałac w stylu wybitnie tajskim ;)
czwartek, 17 września 2009
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Takie mam konkretne pytanie (z mysla o przyszlych wakacjach): macie jakis wozek? (moze przeoczylam ale nie widzialam)Pozdrawiam i kibicuje. Mrowka
OdpowiedzUsuńPodróżujemy wyłącznie z chustą hoppediz. Czasem zdaje się być za długa i za gruba ale ogólnie jest super. Mamy w zastępstwie jeszcze kupiony na miejscu już sarong. Ale zdaje się być mniej wygodny bo trzeba podtrzymywać dodatkowo dziecko. Wózek to dla nas zbędny balast.
OdpowiedzUsuńcóż to się tak wije na zdjęciu nr 2? czy to jest jadalne? i na koniec - w jakim sosie najlepiej smakuje? pozdrowienia dla (nie tak)strudzonych wędrowców :)
OdpowiedzUsuń