Znając nieposkromiony apetyt Poli, zastanawiałam się czy przypadnie Jej do gustu kuchnia afrykańska. Początki nie zapowiadały się obiecująco. Pierwszy posiłek dostaliśmy już na trasie Kair-Adis Abeba, kolejny z Adis do Dar es Salaam. Lot do Adis mieliśmy o 2.30 w nocy, posiłek składający się z ziemniaków i jajecznicy miał być więc śniadaniem. Rozespana Pola nie była zainteresowana. Do Dar lecieliśmy o 10.00 więc otrzymaliśmy lunch-ryż z kurczakiem, fasolką i marchewką ,główne składniki mało egzotyczne-całość doprawiona jednak bliżej niesprecyzowanymi przyprawami , a mimo to dość mdły. Pola łyknęła ledwo kilka łyżek. Nie lepszy okazał się nasz wieczorny posiłek po dotarciu do Dar, kurczak (na te kurczaki będziemy skazani przez następny miesiąc) był zbyt pikantny, ajam (rodzaj placka) mdły, głód zaspokojony więc został frytkami. Hotelowe śniadanie okazało się niezwykle skromne, dwa tosty z margaryną i kawałek arbuza. Na szczęście został nam jeszcze zapas orkiszowych rogalików autorstwa babci Alicji, znacznie uszczuplony z powodu długiego koczowania na lotnisku. Przez te pierwsze kilka dni od wylotu rogaliki okazały się nieocenione. Pierwszy Afrykański posiłek spożyła Pola dziś po południu, zasmakowała Jej lokalna odmiana ryżu i łagodny sos.
K.
Oto Pola w akcji:
sobota, 31 grudnia 2011
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz