czwartek, 14 stycznia 2010

Z Cairns do Sydney

Tak się niefortunnie złożyło, że w Sydney wylądowaliśmy wcześniej niż planowaliśmy. A to wszystko za sprawą zepsutego samochodu którego w wigilijny wieczór już naprawić się nie dało, a następny termin odbioru z racji świąt i noworocznej przerwy był bardzo odległy. Wigilię spędziliśmy się więc na sztucznej lagunie w Cairns - sposób dla nas może nieco nietypowe za to tutaj dosyć popularny bo na ulicach wcale puto nie było. Zdecydowaliśmy też, że jedyną opcją zastępczą jest więc lot - mimo iż drogi nie był i tak 2 razy tańszy od autobusu i jakieś 4 razy tańszy niż pociąg. W ten sposób znaleźliśmy się wciągu kilku godzin w Sydney w którym pogoda nie specjalnie nam na ten czas odpowiadała. Było pochmurno i deszczowo przez następny tydzień i do tego wcale nie tak ciepło.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz