środa, 17 czerwca 2009

Dlaczego nie jedziemy sami?

Od dłuższego czasu po głowie też chodziła nam myśl, żeby zostawić wszystko i wyjechać w dłuższą podróż. Pracowaliśmy wtedy na tyle intensywnie, że nie było szansy wyrwać się nigdzie na dłużej niż na tydzień, pewnie dlatego z miesiąca na miesiąc coraz poważniej o tym myśleliśmy.

Równocześnie tak się złożyło, że zaczęliśmy zastanawiać się nad założeniem rodziny. Nie planowaliśmy tego tak wcześnie, ale kiedyś dopadała nas myśl, że skoro w ogóle bierzemy to pod uwagę to nie ma na co czekać. Przecież lepiej być młodymi rodzicami. Ale czy jesteśmy gotowi? Chociaż, po co to odkładać?

Połączenie tych dwóch celów wydało nam się nie tyle genialnym pomysłem, co naturalną koleją rzeczy. Po co to rozdzielać? Decyzję o powiększeniu rodziny, a następnie poświęceniu sobie ogromnej ilości czasu podczas długiej podróży traktowaliśmy intuicyjnie. Otoczenie – zwłaszcza najbliższej rodziny –nie podzielało jednak naszego entuzjazmu. Jednak pewności siebie dodały nam informację o innych podróżujących rodzinach, które znaleźliśmy w Internecie: www.malypodroznik.pl; www.niemowlak.kaukaz.net; www.flaczynscy.art.pl; forum LP o podróżach z dziećmi tinyurl.com/6nmu28;

Nieco później okazało się, że nawet wśród naszych znajomych są osoby, które podróżowały z maluchami czy to do Wenezueli czy do południowo – wschodniej Azji i wszyscy wspominają te podróże jako coś wspaniałego.

Większość głosów typu: „biedne dziecko”, „umęczycie się” pochodziło od osób, które najczęściej dzieci w ogóle nie mają, albo boją się z nimi wyjechać choćby poza miasto.

My poza tym, że chcemy cieszyć się różnorodnością otaczającego nas świata i sobą nawzajem, chcemy również pokazać, że dziecko nie jest kulą u nogi. Przyjście na świat dziecka nie musi być równoznaczne z nudą w czterech ścianach, mnóstwem wyrzeczeń i wyzbyciem się wszelkich przyjemności. Wręcz przeciwnie, obcowanie z małym człowiekiem może to życie wzbogacić i być świetną wspólną przygodą. Razem można przeżyć więcej wspaniałych chwil z obopólną korzyścią. Dlatego jedziemy razem! Z premedytacją.

4 komentarze:

  1. Odważni, nie całkiem niepoważni.

    Zazdroszczę wam jak siemasz, sam bym się nie zdobył pewnie.

    Nic straconego, dzięki 'temu blogu' przynajmniej pojadę sobie z wami na czwartego :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Czesc!
    Wczoraj wrocilismy z 3 tyg podrozy do BKK i na Bali z 7 miesieczna Maja. Bylo fantastycznie Majka bawila sie swietnie i rozwijala sie szybciej niz w domu. Byla wyraznie szczesliwa. My tez. Kibicujemy waszej wyprawie, zazdroscimy i dolaczamy do czytelnikow.

    Pozdrawiamy
    MAK
    Warszawa

    OdpowiedzUsuń
  3. jak dla mnie to narażanie życia dziecka po trosze, ale co ja się tam znam. Nie mam dzieci póki co ;)

    pozdrawiam, powodzenia i zapraszam do siebie.

    OdpowiedzUsuń
  4. Pyza to na razie wszystkie trudy najlepiej znosi. Jedyne co można zaobserwować to dłuższe drzemki, ale to zrozumiałe :) Jutro próba trochę większa bo i lot dłuższy i 40 stopni upału. Ale będziemy informować jak wszystko wygląda w praktyce.

    Proszę mieć na uwadze, że podróżowanie z dzieckiem to nie takie zwykłe podróżowanie na akord jakie można sobie samemu zafundować. Trzeba umieć się dopasować do dziecka jego potrzeb, drzemek. Wszystko się robi znacznie wolniej, ale co tam. Dziś wylegiwaliśmy się na trawie na Green Park. Pyza się super bawiła. Jak znajdę dłuższa chwilę to zamieszczę zdjęcia.

    Pozdrawiam,

    OdpowiedzUsuń