Jak wiadomo Australia nie jest mała. Żeby się przemieścić z jednego jej miasta do drugiego to zwykle trzeba pokonać 4 cyfrową liczbę kilometrów. Tak samo czynimy i my przez co nie mamy możliwości uzupełniać bloga. Nie myślałem, że nadejdzie chwila w której będę się musiał wykręcać wymówkami z braku postów, a tym bardziej że będzie to w Australii. Tyle mam jednak do napisania, że nie sposób to skrócić. Wszystkie więc posty które do tej pory powinny się pojawić obiecuję zaktualizować już w ciągu kilku dni. Jak tylko dotrzemy do kolejnego celu naszej destynacji, gratka 4000km.
Jak do tej pory pokonaliśmy trasę z Melbourne do Adelajdy przez Great Ocean Rd., Park Grampians i winiarską dolinę Barossa (Penfolds znacie? a Peter Lehmann). Teraz ruszamy przez cały kontynent, aż do Cairns.
Tymczasem zamieszczam kilka zdjęć na zachęte.
środa, 9 grudnia 2009
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Widze, że po azjatyckim menu zatęskniło Wam się do owsianki i dżemu truskawkowego ;)
OdpowiedzUsuńTen kraj to moje podróżnicze marzenie-rety jak ja wam zazdraszczam!! i pozdrawiam oczywiscie!!
OdpowiedzUsuńtruscaffka
Gdzie macie zamiar zatrzymać się na święta? Uściski dla Małej dzielnej podróżniczki.
OdpowiedzUsuńmam nadzieję, że moje ukochane Sydney Wam się spodoba :) Bawcie się dobrze w OZ !!
OdpowiedzUsuńNarazie to wyglada tak że swieta spędzimy w camperze :) Przed nowym rokiem chcemy wylądować w Sydney a to mimo wszystko jakieś kolejne 3000km.
OdpowiedzUsuńTruscaffko - i słusznie. Pobieżnie oceniając żaden kraj azji (choć ją bardzo lubie) się nie umywa. Ponoć tylko w Nowej Zelandii się może podobać bardziej co niedługo sprawdzimy.
OdpowiedzUsuńWłaśnie Nowa Zelandia, proszę o dużo zdjęć. Niesamowita ta Wasza podróż. A jak Wasza Pola mówi już coś?
OdpowiedzUsuń