Tymczasem ciut o locie. A380 dowiózł nas do celu, nie jak samolot tylko bardziej jak statek powietrzny. Ma się trochę takie wrażenie bo bardzo powoli odrywa się od ziemi i jest tak skutecznie wytłumiony, że w środku panuje prawie absolutna cisza. Dodatkowo zgrabnie tłumił wszystkie turbulencję bo gładziutko i bez problemów dotarliśmy do celu. Tuż przed lądowaniem trafiła nam się jednak mała - zwana przez mnie - “urwana winda” ( wyróżniam dwa typy turbulencji - w/w i tzw.“traktorem po bruku”, plus trzepnięcie pioruna które nazywać zawsze będę trzepnięciem pioruna : ) i mam nadzieje, że więcej nam się nie trafi), ale ogólnie lot można uznać za udany.
środa, 27 stycznia 2010
Latająca sala gimnastyczna
Przyszedł nareszcie czas na lot nowym a380. Dwa piętra, 800 pasażerów - to prawie dwa razy więcej niż największy do tej pory samolot B747. Spacer po dolnej kabinie do ostatniej toalety przypominał mi wyprawę do wagonu restauracyjnego w nocnym pociągu do Zakopanego. Idzie się i idzie… W środku schody na górne piętro niczym z domu Caringtonów z “Dynastii” : ) Wszystko co na górze pozostaje na razie dla nas niespodzianką, przynajmniej do połowy lutego bo korzystając z uzbieranych punktów zrobiliśmy sobie małą niespodziankę i zafundowaliśmy sobie na powrót “bizness class”. Będzie to pierwszy raz gdy przekonamy się po co ludzie płaca za bilet 10 razy więcej niż potrzeba.
Tymczasem ciut o locie. A380 dowiózł nas do celu, nie jak samolot tylko bardziej jak statek powietrzny. Ma się trochę takie wrażenie bo bardzo powoli odrywa się od ziemi i jest tak skutecznie wytłumiony, że w środku panuje prawie absolutna cisza. Dodatkowo zgrabnie tłumił wszystkie turbulencję bo gładziutko i bez problemów dotarliśmy do celu. Tuż przed lądowaniem trafiła nam się jednak mała - zwana przez mnie - “urwana winda” ( wyróżniam dwa typy turbulencji - w/w i tzw.“traktorem po bruku”, plus trzepnięcie pioruna które nazywać zawsze będę trzepnięciem pioruna : ) i mam nadzieje, że więcej nam się nie trafi), ale ogólnie lot można uznać za udany.
Tymczasem ciut o locie. A380 dowiózł nas do celu, nie jak samolot tylko bardziej jak statek powietrzny. Ma się trochę takie wrażenie bo bardzo powoli odrywa się od ziemi i jest tak skutecznie wytłumiony, że w środku panuje prawie absolutna cisza. Dodatkowo zgrabnie tłumił wszystkie turbulencję bo gładziutko i bez problemów dotarliśmy do celu. Tuż przed lądowaniem trafiła nam się jednak mała - zwana przez mnie - “urwana winda” ( wyróżniam dwa typy turbulencji - w/w i tzw.“traktorem po bruku”, plus trzepnięcie pioruna które nazywać zawsze będę trzepnięciem pioruna : ) i mam nadzieje, że więcej nam się nie trafi), ale ogólnie lot można uznać za udany.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz