wtorek, 18 sierpnia 2009

Przesiadka w Singapurze

W Singapurze zaplanowaliśmy tym razem tylko krótki, dwudniowy postój w drodze na Bali. Następnym razem zawitamy tu na dłużej pod koniec października, przed wylotem do Australii. Wciągu tych niecałych dwóch dni zdążyliśmy odwiedzić tylko samo centrum - najsławniejszą, Orchard St. i ugotować dwa pyszne obiady. Nie kłamiąc największym dla nas szokiem po dwóch miesiącach podróży po Malezji i Filipinach było wyposażenie supermarketu. Dla tego postanowiliśmy "zmarnować" trochę czasu na gotowanie i w tym samym czasie zaostrzyć sobie apetyt na wiele atrakcji które czekają na turystów Singapurze słuchając rekomendacji naszego duńskiego hosta Petera. Peter postanowił przeprowadzić się do Singapuru bo mu się tam po prostu podoba.
Singapur, jak wszem i wobec wiadomo, jest miastem czystym, gdzie za wszystko grozi kara. Gumy do żucia w sklepach nie ma żeby nie zaśmiecała otoczenia. Rzeczywistość idzie z tym w parze i faktycznie miasto jest i ładne i przyjemne i czyste. A w windach zamontowane są czujniki sikania ;) Nie oszukujmy się jakoś nad tym azjatyckim syfem zapanować musieli, jak się nie udało po dobroci... W każdym razie baliśmy się wyrzucić papierek.
Aha, i każdy żebrak ma identyfikator.