Prawdopodobnie tajfun który odwiedził Hong Kong w dniu naszego przylotu zgotował nam najniemiliszą turbulencję w życiu. Jeśli kiedykolwiek zastanawialiście się tak jak ja po co w zasadzie w samolocie są pasy to teraz różnimy się tym, że ja wiem :) Huk w samolocie rozlega się jakby się w pół łamał, a jedyną rzeczą która trzyma nas w fotelu jest pas, kto nie zapiął ten może sobie głowę rozbić. Człowiek się zastanawia czy to już koniec czy może jeszcze jakoś uda się się sytuację opanować, ale na szczęście zastanawia się jak już po wszystkim więc rachunku sumienia jeszcze nie zdążył zrobić.
Poza tym trochę deszczowo i strasznie dużo ludzi w niektórych miejscach.
poniedziałek, 29 czerwca 2009
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Przeżycia niesamowite, będziecie bogatsi od nas wszystkich o tyle doświadczeń. A moja mała też cieszy się jak się z nią pozdróżuje i nosi jest wniebowzięta. Jak tylko zaczęło się robić ciepło to często śpi.
OdpowiedzUsuńPowodzenia i czekam na dalsze relacje, bo jestem waszą fanką.
Pozdrawim
martaw1