Fiordy to nam z ręki jadły... Kto zna dowcip ten się zaśmieje, a kto nie zna ten zagoogla :)
Fiordy rzecz jasna były dla mnie atrakcją numer 1. Jak już się jednak przekonałem atrakcje numer 1 są zazwyczaj rozczarowujące. Człowiek bowiem nastawi się na coś specjalnego a okazuje się, że jest po prostu tylko pięknie. Kurcze, ale piękne krajobrazy są wszędzie dookoła. Nie trzeba jechać do fiordlandu żeby ich niezliczoną ilość obejrzeć. Tak się jakoś składa, że po dłuższej chwili w NZ te piękne krajobrazy zaczynają człowieka denerwować. I tu pięknie i tu pięknie. Gdzie się człowiek nie spojrzy to pięknie. Aż nam się zatęskniło za jakimś przedmieściem Radomia.
Fiordy to góry utworzone przez lodowiec które wyrastają prosto z morza. Do większości z nich nie ma dostępu, a z tych do których jest, najlepiej prezentować się miał Mitre Peak - góra wyrastająca prosto z wody na wysokość ponad 1600m. Foldery mówiły że to powalający widok, ale na miejscu się okazało, to po prostu ładna góra.
Reszta gór o tyle była ciekawa, że to nie były góry takie do jakich jesteśmy przyzwyczajeni. To były wysokie, płaskie, pionowe granitowe ściany.
niedziela, 21 lutego 2010
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
przegladajac blog znajomych ktorzy podobnie jak Wy podrozoja z brzdacem natrafilam na Wasz..przepiekne fotografie...;) powodzenia...
OdpowiedzUsuńObserwuję Waszą podróż prawie od początku, Gratuluję odwagi i zdecydowania. Niesamowita część życia :)
OdpowiedzUsuńBtw jeśli chodzi o fiordy i dowcip z nimi związany to ma on drugie dno. Mianowicie istnieje rasa konia Fiord, może stąd pojawił się ten dowcip :)
Powodzenia !!!!